poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Leh...

No to spedzamy pierwszy dzien w Leh. Wyspalismy sie bardzo dobrze, ale z powodu wysokosci (3500mn.p.m.) postanowilismy wziac sobie ten dzien na lajtowo. Po sniadaniu ruszylismy w miasto, wiekszosc czasu zeszla nam na wizytach w roznego rodzaju sklepach (jak to z dziewczynami) :). generalnie atmosfera relaksu i wypoczynku, po 3 dniach podrozy chyba nam sie nalezy! :) miasto jest urzekajace, zupelnie inne od zatloczonego Delhi, czy upalnych miejs Rajastanu. Ludzie sa sympatyczniejsi, a okalajace miasto wysokie, czasem osniezone szczyty, robia niesamowite wrazenie. Lekko czujemy te wysokosc, bo wchodzenie po schodach, powoduje spore sapanie :) Nie ma sie co za bardzo rozwodzic i opisywac, pokaze pare zdjec! :)






a oto lokalny przysmak - 'momo':


5 komentarzy:

  1. nie wierze ze te gory na 1 zdjeciu sa prawdziwe! chyba je domalowales Jasiu! ale i tak najbardziej z calej wyprawy zazdroszcze Ci tych lokalnych przysmakow :P spakuj do kapsy cos dobrego dla mnie :)
    tłuścioch Agata

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjecia jak z przewodnika, szczegolnie te z zamkiem w Leh'u. A na pozostalych zdjeciach samochody jak w garazu Dziadka Henia. Tyle tylko, ze biale. Ewa z Piotrkiem przezyli dzisiaj burze z gradobiciem na Granatach a wy macie takie idyliczne sloneczko i chmurki. Uwazajcie na ta chorobe wysokosciowa, pijcie duzo WODY - ale oczywiscie z kapslowanych butelek.
    A+M

    OdpowiedzUsuń
  3. no Agata. jedzenie naprawde pyszne, ale nie ma co zamawiac w ciemno po tybetanskich nazwach bo wczoraj Pawel i Hania zamowili cos na probe i dostali rozgotowane nudle w wodzie ze szpinakiem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozdrowienia ze Szczerbic chłopaki! Pulchni śledzą wasze przygody;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nasz poziom nie przekracza normalnie 1000 m. Za to jesteśmy na tych groniach dość często. Raz byliśmy na 4 km, lecz tylko 2 godziny. Wczoraj spotkaliśmy Waszą Mamę i Babcię. Na mistrzostwach Świata sypią się medale dla PL.
    Pozdrawiamy, Romki

    OdpowiedzUsuń